Rodzina partnera jest bardzo ważna. Bez względu na to jakie relacje ich łączą. Zazwyczaj mieszkał z nimi bardzo długo. Wychowywali go. Żył wśród nich przez lata i często będzie powielać ich zachowania i wybory w przyszłości. Gdy cokolwiek nie podoba Ci się na samym początku to przemyśl sens bycia w takim związku. To nigdy się nie zmieni, chyba tylko na gorsze. Oczywiście mówię to na podstawie tego co sama przeżyłam i doświadczyłam. Jednak wiele osób żyje w związkach , w których więzy partnera i jego rodziców lub jednego z nich są tak silne, że wpływają na twoje życie. Ja sama tego doświadczyłam w wielu aspektach życia.
zasada: obserwuj uważnie od samego początku rodzinę partnera i zastanów się jak coś Ci się nie podoba lub Cię niepokoi. To się nie zmieni. Jeśli tylko to na gorsze .
Mamusia
Matkę Jareczka poznałam jako pierwszą i to dwa lata wcześniej zanim poznałam jej synka. O tym pisałam w pierwszym rozdziale. Namawiając mnie do poznania syna opowiadała mi o całej rodzinie. Wiedziałam, że pracuje razem z ojcem od czasu studiów prowadząc firmę z branży instalacyjnej. Opowiadała o prowadzeniu przez nich różnych dużych inwestycji , tak w Krakowie jak i w całej Polsce. To były inne czasy. Duże budowy i inwestycje były terminowo płacone. Zawsze mówiła tylko o jednej firmie. Nigdy nie wspomniała o istnieniu dwóch firm, jednej syna a drugiej ojca. O tym dowiedziałam się po długim czasie. To jest ważne , zwłaszcza w temacie finansów …. ale o tym w innym rozdziale. Była bardzo dumna z syna. Wg niej on był motorem całej firmy i dzięki niemu wszystko dobrze działało. Wszyscy w trójkę pracowali razem w jednym miejscu. Domyślałam się, że firma bardzo dobrze egzystowała.
Nie zdawałam sobie sprawy wtedy jaka jest jej rola w życiu syna. Matka powinna być ważna dla swoich dzieci, ale nie w taki sposób jak wyglądało to w mojej historii.
Na początku matka Jareczka, Grażynka chyba mnie lubiła. Myślała, że będę grać w jej drużynie. Dlatego prawdopodobnie była tak szczera i prawdomówna. Ja niestety nie wiedziałam wtedy jakie są zasady, by zyskać jej akceptację. Nie pamiętam już od kogo dowiedziałam się co robiła zanim zaczęła pracować z mężem i synem. Prawdopodobnie od niej lub od Jareczka. Kiedyś pracowała w urzędzie państwowym w dziale kontroli nieruchomości. Od syna dowiedziałam się, że nie ma skończonych żadnych studiów. Dla ludzi urodzonych w okresie okołowojennym skończenie studiów nie było trudne i dawało coś czego nie można określić jednym słowem. Coś w rodzaju obycia, kultury i poznania świata oraz życia. Po niej było widać, że jej tego bardzo brakuje. Ona była i jest po prostu głupia. I w tym momencie stwierdzam tylko fakt. Bo jak inaczej można określić człowieka, o którym nawet jego dzieci maja takie zdanie i wcale tego nie ukrywają. Niejednokrotnie gdy powiedziała jakąś głupotę na spotkaniu rodzinnym lub towarzyskim to jej syn lub córka Klara hamowali ją uwagami ” mamo nie kompromituj się ” lub ” mamo przestań już mówić”. To nie były incydentalne sytuacje. Dla mnie było to straszne. Gdyby ktoś z moich bliskich powiedział coś niemądrego to postarałabym się zwrócić mu uwagę na osobności a nie na forum publicznym. Ale jej to chyba nie przeszkadzało a napewno niczego nie nauczyło.
Jednak przy tym wszystkim była bardzo konsekwentna, robiąc wszystko by syn pracował razem z nimi. Na początku tego wyraźnie nie dostrzegłam, ale z czasem widać było, że jest jej potrzebny głównie po to, by dzięki firmie i pracy syna wygodnie żyła. Gdy została podjęta decyzja o ślubie to zaczęto mnie traktować jakbym była jedną z nich, a najbardziej zauważalne było dla mnie , że w mojej obecności rozmawiano o wszystkim, tych niewygodnych dla rodziny sprawach także.
Opowiadała mi wtedy o całej rodzinie. Między innymi o bracie męża, z którym kiedyś razem prowadzili firmę. Jeździli na wakacje, spotykali się towarzysko i na imprezach rodzinnych. Dzieci razem się bawiły. Normalne rodzinne życie. Wszystko skończyło się gdy żonie brata, księgowej nie spodobały się rozliczenia finansowe między braćmi. Grażynka powiedziała mi, „że co ona sobie myślała że ja jej pokażę rachunki?” To było dużo wcześniej zanim poznałam Jareczka. Wtedy cała rodzinna przyjaźń się skończyła. Z wyjątkiem naszego ślubu, na który uważałam że cała rodzina powinna być zaproszona to widziałam ich jeszcze może na jakimś pogrzebie. Nigdy nie byliśmy zaproszeni przez tamtą część rodziny na żadne śluby, chrzciny itp imprezy pomijając zwykłe towarzyskie spotkania. Tak jakby oni nie istnieli. A to przecież rodzony brat ojca Jareczka.
zasada: jeśli słyszysz, że w rodzinie twojego partnera były kłótnie o pieniądze to pomyśl kilka razy więcej, bo kiedyś możesz ty być w podobnej sytuacji
Poznając ją bliżej to na początku jej żałowałam, bo chyba nie była szczęśliwa w swoim życiu. Opowiadała o wielu sytuacjach, w których Jareczek będąc jeszcze dzieckiem bronił ją przed mężem. Miał wtedy około 12 lat. Dla mnie to było jednoznaczne. Teraz wiem dlaczego Jareczek był pewien, że nigdy nie odejdę od niego.
Bo człowiek, który żył w rodzinie gdzie stosowana była jakakolwiek forma przemocy ma całkowicie nieprawidłowy obraz związku między dwojgiem ludzi. Dodatkowo gdy matka nic z tym nie robi i pozwala tak traktować się przy dzieciach …… Potem taki mężczyzna uważa, że bez względu na to to co się dzieje to kobieta i tak nie odejdzie. Ja wielokrotnie słyszałam ” i tak nic nie możesz zrobić ….. musisz się z tym pogodzić …” itp. Wiem, że część kobiet uważa, że musi trwać w takim związku dla dzieci. Wiem …. sama trwałam dla syna. Ale w pewnym momencie trzeba myśleć też o sobie i o dzieciach w ich już dorosłym życiu.
W to co się działo w ich domu uwierzyłam w pełni w trakcie spraw sądowych, gdy zobaczyłam reakcję byłego teścia na niewygodne pytania. Jestem pewna, że gdyby nie miejsce publiczne i inne osoby w pobliżu to osoba zadająca pytania napewno by oberwała.
Jednym z momentów zwrotnych w stosunku do mnie było moje oświadczenie, że nigdy nie zgodzę się mieszkać z nią w jednym domu. Od początku poznania jej wiedziałam, że jej ideą fix jest posiadanie domu. W trakcie namawiania mnie na poznanie syna opowiadała o swoim domu, z którego musiała się wyprowadzić , bo na tym terenie budowano osiedle. W jej opowiadań wynikało że była to prawie rezydencja. Parę lat poźniej jedna ze znajomych rodziny wyprowadziła mnie z błędu. Ta jej niesamowita ojcowizna to była chyba jedna izba prostego starego domu. W zamian za to dostała ona i brat duże mieszkanie oraz ziemię. Wiele razy skarżyła się, że jej mąż nie zadbał o to by ich nie zmuszono do przeprowadzki. Gdy poznałam jej syna zorientowałam się, że jedną z najważniejszych rzeczy dla niej jest znalezienie domu lub ziemi, by tem dom wybudować. Jareczek zawsze jej towarzyszył w oglądaniu nieruchomości. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale doszło do mnie, że ona liczy na to, ze ja z Jareczkiem będziemy razem z nią mieszkać. Byłam zdumiona. I powiedziałam, że nie zgodzę się nigdy mieszkać z nimi. Tu nie chodziło o to czy ich lubię czy nie. Zresztą to był sam początek znajomosci i nie zdawałam siebie sprawy z wielu rzeczy. Ja po prostu nie wyobrażałam sobie mieszkać z rodzicami swojego męża/partnera. To był pierwszy zgrzyt. Ona chyba była niezadowolona i to bardzo.