Decyzja jest najważniejsza. Może wyprzedzać jakiekolwiek działanie. Ale gdy już wiesz co chcesz to jest o wiele łatwiej.
U mnie było źle od lat. Tak naprawdę to chyba od momentu ślubu. Jednak cały czas myślałam, że będziemy normalną rodziną. Nic bardziej błędnego . Byłam ja i oni , a potem ja z Szymkiem i oni. Pierwszy raz podjęłam decyzję parę miesięcy po urodzeniu Szymona. I nic z tym nie zrobiłam, bo po rozmowie z adwokatem przeraziłam się, że sobie nie poradzę sama. Było to jeszcze zanim dowiedziałam się o specyficznych upodobaniach mojego ex męża. Potem doszło kupno domu – nie domu, bo mimo, że minęło już ponad 10 lat nigdy w tym domu nie zamieszkałam . Jareczek doprowadził go do ruiny.
Wtedy poradziłabym sobie … teraz to wiem, ale wtedy się po prostu przestraszyłam.
Wiele razy byłam bardzo blisko podjęcia jakichkolwiek kroków by zmienić swoje życie, ale bałam się tego co będzie jak odejdę. To nie była rodzina, od której można tak odejść. Najważniejszy był wizerunek na zewnątrz. Kilkakrotnie słyszałam ” brudów nie wynosi się na zewnątrz” lub ” brudy zamiata się pod dywan”. Ja nie byłam z ich gliny i nie potrafiłam siedzieć cicho jak coś mi się nie podobało. Grażynka , moja była teściowa była zawsze w tym najlepsza. Najlepiej podsumował ją zaraz po poznaniu mój szwagier. Określić ją jako chorągiewkę, która nigdy nie miała własnego zdania. Najbezpieczniej się czuła przytakujący swojemu rozmówcy ” …. tak, tak myślę podobnie jak ty ….” Najlepsze było jak kilka osób miało inne zdanie na ten sam temat. Wtedy był kłopot, bo jak zadowolić wszystkich.